![]() |
Ogólne informacje dotyczące wyprawy : Motocykl: KTM 990 Adventure Dakar Edition Trasa: Rzym > Civitavecchia > Olbia > Golfo Aranci > Costa Smeralda (Spiaggia del Principe) > Palau > Park Narodowy Archipelagu Maddalena > Miasto La Maddalena > Wyspa Caprera > Santa Teresa Gallura > Przyladek Capo Testa > Costa Paradiso > Isola Rossa > Castelsardo > Sassari > Stintino > Park Narodowy Asinara > Capo Caccia i Grotta di Nettuno > Alghero > Bosa > S'Archittu > Saline Càbras > San Giovanni Sinis > S'Archittu > Nurag Su Nuraxi (Barùmini) > Arbatax > Park Narodowy Gennargentu e del Golfo di Orsei (Cala Goloritze, Cala Mariolu, Cala Luna, Cala Biriola, Porto Pedrosu, Cala Sisine) > Arbatax > Nuoro > Budoni > Olbia > Civitavecchia > Rzym I to nie tak jak sądziłam, że tylko woda i piasek, bo oprócz najpiękniejszych, turkusowo-szmaragdowych plaż w Europie, KRYSTALICZNIE czystej wody i wyjątkowo malowniczej linii brzegowej, Sardynia podbija serca pysznym śródziemnomorskim żarełkiem, doskonałym winem, spektakularną, dziką, prawie niczym nieskażoną przyrodą, fantastycznymi, lunarnymi krajobrazami Capo Testa, zapierającymi dech w piersiach jaskiniami, ULTRA panoramicznymi drogami dramatycznie zawieszonymi nad taflą wody, miejscami do złudzenia przypominającymi słynne kalifornijskie Big Sur, wijącymi się malowniczymi zakrętami (liczonymi najpierw w setkach, a po jakimś czasie w tysiącach!); dodajcie do tego tajemnicze, mające nawet i 3300 lat(!) nuragi (będące pierwowzorami średniowiecznych warowni), jeszcze bardziej tajemnicze grobowce olbrzymów, fenickie i rzymskie ruiny, urocze, senne miasteczka pachnące praniem rozwieszonym w wąskich uliczkach, parki narodowe, archipelagi wysp, saliny, kaniony i majestatyczne góry miejscami przywodzące na myśl obrazy z Avatara, unikalne białe osiołki, dzikie konie, różowe flamingi, muflony, rzadkie gatunki ptaków, egzotyczną, śródziemnomorską roślinność, wiecznie zielone zarośla (macchia), eukaliptusy, pistacje, tysiące palm, gaje oliwne, winnice i dominujący wszystkie inne zapach mirtu który jest... wszędzie. Dla mnie Sardynia to taki mały kontynent na który z przyjemnością wrócę kiedy tylko nadarzy się okazja. Polecam wszystkimi czterema łapami! Mówię Sardynia, myślę: wszechobecny zapach mirtu i soli morskiej, miękki biały piasek, turkusowa woda, owoce morza na śniadanie obiad i kolacje, wycurviste drogi i takie emocje jakich nie dała mi nawet Sycylia... Z całą pewnością wielkie pozytywne zaskoczenie:) A pomyśleć, że jeszcze na kilka dni przed nagłą decyzją o wyjeździe nie dałabym za nią przysłowiowego złamanego grosza... Przeczytajcie o tym jak to zmieniłam zdanie... |
Dzień 1 Rzym > Civitavecchia > Olbia > Golfo Aranci
Prom z Civitavecchia odpłynął o 16.00 z godzinnym opóźnieniem, równo 5 godzin później byliśmy już w Olbii. Podróż komfortowa, mimo że kupione w ostatniej chwili bilety przewoźnika Moby kosztowały o wiele mniej niż konkurencji (koszt przeprawy 200 Euro, 2 osoby + motocykl w dwie strony). Kiedy tylko udało nam się wydostać ze statku pognaliśmy natychmiast na północ drogą SP16 do miejscowości Golfo Aranci, gdzie dotarliśmy ciemną nocą w hipnotyzującym zapachu mirtu o którym tyle czytałam przed wyjazdem. Tam, za poleceniem bloga www.viagiulia.pl, którego sympatyczna właścicielka Julia najwyraźniej wie co mówi;), w ostatniej chwili załapaliśmy się na przepyszną kolację w Trattoria La Capricciosa. Ja również mogę ją polecić. Jedzenie genialne, ceny jak na Sardynie niskie, dania lokalne, owoce morza w różnych konfiguracjach i pyszna pizza. Jak to mamy w zwyczaju, noclegi rezerwujemy zwykle w ostatniej chwili przez aplikację booking.com na iPhone (licząc na promocje last minute), tak też było tym razem. Tak więc tuż przed północą wylądowaliśmy w B&B Casa Derosas w Golfo Aranci. Ciasnawo ale wszystko jak trzeba, do tego rano pyszne duże cappucino takie jak lubię i pyszna, orzeźwiająca herbata z mirtem. W sumie polecam ale zaznaczam, że bez szału. Koszt 50 Euro/pokój (tuż po wysokim sezonie). |
Dzień 2 Golfo Aranci > Costa Smeralda (Spiaggia del Principe) > Palau > Park Narodowy Archipelagu Maddalena
La Maddalena okazuje sie bardzo przyjemnym miasteczkiem, o wiele większym niż się spodziewaliśmy, sporo hoteli, restauracji, barów, genialna lodziarnia. Zatrzymaliśmy sie w Hotelu Il Gabbiano, płacąc tym razem trochę więcej niż przewidywał nasz dzienny budżet (75 Euro) ale uznaliśmy, że warto dla doskonałej pozycji (centrum, na cypelku, oblany z 3 stron wodą) i widoku z okna na morze i zachodzące za skałami słońce. Hotel, oprócz pięknego widoku, oferował raczej średnie warunki ale za to śniadanie jak na Italię było ogromne a cappucino przepyszne. Summa summarum, można więc polecić. Na kolację wybraliśmy przypadkową Trattoria da Bocchetta w centrum (Via Matteotti 11), ceny niższe niż do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Rzymie, kuchnia lokalna, ryby, owoce morza, pyszne vino della casa. I jeszcze jedno miejsce które warto w La Maddalena odwiedzić to Gelateria (lodziarnia) Il Ventaglio w okolicach portu, przedziwne połączenia smakowe w tym GENIALNE LODY MIRTOWE (absolutny must try!)
|
Dzień 3 Park Narodowy Archipelagu Maddalena > Miasto La Maddalena > Wyspa Caprera > Santa Teresa Gallura > Przyladek Capo Testa > Costa Paradiso
|
Dzień 4 Costa Paradiso > Isola Rossa > Castelsardo > Sassari > Stintino
|
Dzień 5 Stintino > Park Narodowy Asinara > Stintino
|
Dzień 6 Stintino > Capo Caccia i Grotta di Nettuno > Alghero > Bosa > S'Archittu > Saline Cabras > San Giovanni Sinis > S'Archittu
|
Dzień 7 S'Archittu > Nurag Su Nuraxi (Barumini) > Arbatax
|
Dzień 8 Arbatax > Park Narodowy Gennargentu e del Golfo di Orsei (Cala Goloritze, Cala Mariolu, Cala Luna, Cala Biriola, Porto Pedrosu, Cala Sisine) > Arbatax > Nuoro > Budoni
|
Dzień 9 Budoni > Olbia > Civitavecchia > Rzym
Teraz po powrocie muszę przyznać, że z totalnego sceptyka jakim byłam jeszcze kilkanaście dni temu raptem zmieniłam sie w wielkiego fana Sardynii... Ileż to razy, na przestrzeni lat, Wężu mówili pojedźmy, zobaczmy... ale ja zawsze byłam na nie bo to 'tylko morze i plaże', a że za wodą i smażeniem na plaży nie przepadam, więc nie brałam jej nigdy poważnie pod uwagę (do tego stopnia, że zamiast porządnego aparatu zabrałam ze sobą małego pstrykacza, dezycja której żałowałam każdego dnia). Błąd. Warto, bo to takie Karaiby, Kapadocja i Arizona w zasięgu ręki... A z tego co mi wiadomo można tutaj przylecieć z PL już za 120 pln jeżeli dobrze poszukać. Pomyślcie o tym;) I na koniec moje subiektywne TOP 5:) |